Oto ja, a wraz ze mną problem z Betą.Mianowicie:
Ostatnio, po odebraniu auta od mechanika (wymiana czujnika wału), zauważyłem że raz na jakiś czas, na biegu jałowym falują obroty, delikatnie, ale zauważalnie - między 900 a 1000 (z klimą).
Nie ruszałem auta 2 dni, wybrałem się na zakupy - zauważyłem że problem z falującymi obrotami zniknął jakby całkowicie, myślę sobie: elegancko, czyli nic takiego.
Robię zakupy, wracam do auta, odpalam - falowanie; aha, no ok, podjeżdżam do świateł - sprzęgło - obroty spadają nagle do 400 - auto praaawie gaśnie, ale nagle wstaje, wraca na 900 i ponownie faluje - okej, dziwne, jade dalej.
Na następny dzień podobna sytuacja, z tym że po dojechaniu do świateł już nie wstał, a zgasł, odpalam, próbuje jechać - szarpanie, nierówna praca, muszę trzymać gaz bo inaczej gaśnie, udało się dojechać na jakiś parking.
Po odpaleniu jeszcze wtedy rozgrzanego silnika czuć było nierówną pracę, oraz miałem wrażenie jak by strzelał z wydechu (darmowy tuning
) no i musiałem trzymać lekko gaz, bo inaczej silnik gasł. Zostawiłem auto, przyjechałem po kilku godzinach z komputerem; oprócz kilku innych błędów pojawiło się wypadanie zapłonu na 4 cylindrze (załączam screen z isty)
Spróbowałem odpalić - obroty falują między 600 a 2000, dźwięk silnika mam wrażenie jakiś taki jak by chciał a nie mógł, reakcja na gaz zwiększała jedynie tę górną granicę falowania obrotów; czyli latał wtedy między 600 a 3-4-5k itd.
Czy ktoś ma jakiekolwiek pojęcie, co mu może dolegać?
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego wieczoru i jak najmniej usterek!
. Znajomy mówił mi żeby założyć nowe, lub chociaż używane ale sprawdzone świece i sprawdzić - moje nie były wymieniane przeze mnie jeszcze nigdy, a przez poprzedniego właściciela nie mam pojęcia, w tym, ja sam nalatałem na nich... dużo (ponad 100k) 